30 maja 2012

Dzień moich urodzin minął zastraszająco szybko, mogę nawet powiedzieć, że trochę go przegapiłam. Niby było "łóżkowanie" do południa, a potem spacer, ale jakoś tak... Chyba brakuje mi jakiegoś większego świętowania po prostu. Z resztą, tak na dobrą sprawę w urodziny widziałam się tylko z rodzicami i chłopakiem. Niestety nadchodzi nieubłagana sesja, więc wszyscy siedzą z nosami w książkach. Ja właściwie też powinnam! Urodziny jednak uznaję za w pełni zaliczone, najbliżsi jak zawsze idealnie trafili w moje gusta. Nie wiem czy był to wielki spisek, czy wielki zbieg okoliczności, w każdym razie, w tym roku, prezenty były mi bardzo "na rękę" :). Nie jestem typem sroczki, która nosiłaby biżuterii dużo i często, więc taki minimalistyczny duet jest dla mnie perfekcyjny!



 Woreczki przeciwkurzowe z Lilou są przecudne!
 
 Na jednej stronie medalika wygrawerowano mi datę urodzin, na drugiej natomiast inicjał mojego imienia.
 
Ukochany na szczęście doskonale zna mój gust, więc tegoroczny prezent, będzie użytkowany równie często, co mój piękny pierścionek z zeszłego roku.



Dziś znów grzebałam w internecie, także w Waszych blogach :) Wyciągnęłam z tego jeden słuszny wniosek: przez wakacje bezdyskusyjnie pobieram lekcje szycia od niezastąpionej babci. Macie tyle pięknych ubrań w swoich szafach, że musiałabym zbankrutować, żeby znalazły się w mojej szafie. Igła w ruch!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz